poniedziałek, 27 lutego 2017

Koszyczki wielkanocne. Easter baskets.

             
                Za oknem coraz częściej pojawia się słońce, a w powietrzu zaczyna się już czuć wiosnę. W moim balkonowym doniczkowym ogródku pojawił się pierwszy żonkil i fiołki. Kolory, które po szarej zimie przywracają chęć do życia! Kolory, kolory, wreszcie kolory!!! U mnie w plecionkach też radośnie i kolorowo. Jeszcze przed targami uplotłam kilka maleńkich koszyczków udekorowanych wstążeczkami. Z Mediolanu nie wrócił ze mną ani jeden, więc wznowiłam "produkcję". Moje lalki przechowują w nich kłębki wełny, ale  zastosowań mogą mieć wiele... Myślę, że sprawdziłyby się świetnie jako koszyczki wielkanocne! Tylko kto mi ulepi i pomaluje mini-pisanki? 

           What a wonderful time has come! I can see the sun shining more often these days and there is already spring in the air! I have my first daffodil and some violets blossomed in my balcony pots. Colours, colours, colours everywhere!!! There are a lot of colours in my basketwork, too. Before the Milan show I had made some tiny baskets decorated with ribbons. None of them came back home with me so I have made some more. My dolls keep their balls of wool in them but I think they would be perfect as Easter baskets. But there is one problem... I am not able to make Easter eggs. Fimo doesn't like me at all...





sobota, 18 lutego 2017

Przebudowa szklarenki. Rebuilding the greenhouse

             
        No i stało się!  Przebudowałam szklarenkę, którą dostałam w prezencie od męża. Biedny mąż... Przebudowę zniósł dzielnie, pomógł mi nawet rozmontować ścianki. Podejrzewam, że był na to przygotowany.  Cóż poradzę, że szklarenka była mało realistyczna... Przecież nie da się przeniknąć przez szybę, żeby dostać się do środka. Tak więc dodałam boczną ścianę i zamontowałam otwierane drzwi własnej produkcji. Brakuje jeszcze klamki i zasuwki, ale z czasem te też zrobię i zamontuję. Przerobiłam też pozostałe boki i dodałam belki... dużo belek. Wewnątrz położyłam podłogę z deseczek dębowych i pobieliłam. Teraz czas pomyśleć o półkach, kwietnikach i innych akcesoriach. Szklarenka będzie pełniła funkcję oranżeri. Nie wyobrażam sobie, żeby moje panny Ott miały w niej chodzić w zabłoconych kaloszach i rozrzucać grudki ziemi po białej podłodze... Warzywa będą musiały kupić sobie na targu, a do szklarenki mogą wstąpić żeby poczytać książkę i podziwiać doniczkowe kwiatuszki.


              There was no other way... It had to happen... I have rebuilt the greenhouse I got from my husband for our wedding anniversary. My poor husband... He was really brave and even helped me to dismantle the wallls. I suppose he was already ready and he knew the day must have come... But could I do? It was not realistic at all... My dolls are not ghosts, they cannot just penetrate through walls to get inside. So I have added a side wall with a single door I made using some oak wood. There is no handle yet but I will surely find one, too. I have rebuilt the other walls, too, and I have added some bars of wood to make the greenhouse look more "real". I have glued think stripes of oak wood on the floor and weathered it a little bit with some white paint. Now I must think about some shelves and other accessories. The greenhouse will be used more as an orangery. I cannot imagine my dolls walking on the white floor with muddy wellingtons and throw around dishes of mold. They will have to buy their veggies at the market and come to the greenhouse to read a book or smell some pot flowers.





Szklarenka przed przebudową/ The greenhouse before


wtorek, 14 lutego 2017

Skarby z Mediolanu. Treasures from Milan.

             No i jestem! Pierwsze targi za mną... targi bardzo udane, pełne wrażeń i emocji. Chociaż pamiętam, że pisałam, że te targi to chyba jednak nie dla mnie, to już dwa dni po powrocie z Mediolanu wiem, że za rok tam wrócę. Poznałam mnóstwo fantastycznych osób pełnych życzliwości i podziwu dla tego, co tworzę, zdobyłam nowych przyjaciół, nowe doświadczenia. Tak, to były zdecydowanie dwa bardzo pozytywne dni, które zmotywowały mnie do dalszej pracy. Zobaczyć iskierki zachwytu w oczach osób, które oglądały moje prace to chyba najlepsza zapłata za wysiłek włożony w przygotowania.Podczas targów poznałam równeż Agnieszkę Krasicką, która swoją wizytą sprawiła mi nieopisaną przyjemność. Oczywiście nie obyło się bez zakupów, bo jak tu przejść obojętnie obok porcelany Elizabeth Causeret...

Here I am back from Milan. Two days full of emoions are already behind me. Although I wrote in one of my previous posts that such shows are not for me only two days after Miniaturitalia I already know that I will exhibit there again next year. During the two show days I met a lot of fantastic people that came to my table to see my miniatures and express their admiration, I made new friends and got new experience. Yes, they were surely very positive days and they motivated me to work even harder. Of course, I've done some shopping, too. Many days before the show I already knew that I would buy something from Elizabeth Causeret... some vases for my Victorian dollhouse.

Trzy muszkieterki -  ja i moje wspaniałe i zawsze uśmiechnięte towarzyszki
Me and my wonderful friends with whom I divided my table



Spotkanie z Agnieszką Krasicką https://smalldreamspoland.blogspot.com/

A tutaj moje skarby z Mediolanu
And here are my treasures from Milan

Pottery Miniart Italy

                                                           Elizabeth Causeret France



Caterina Milella Italy

Ramki/ Frames  MiniRoby Italy

I na koniec cudowny prezent od Cateriny Milella - postarzana mapa Afryki do mojej wiktorianskej biblioteki.
And here is a wonderful gift from Caterina Milella - a weathered map of <africa for my Victorian library