czwartek, 18 września 2014

Ekrany kominkowe. Fire screens.

           



            Hmmm... Ekran kominkowy... jak to dziwnie brzmi. Chociaż w moim rodzinnym domu od wielu lat w salonie stoi piękny kominek to nie miałam pojęcia, że ekran kominkowy właśnie tak jest nazywany. Wstyd! Usprawiedliwiam się tym, że nasz kominek był oszklony i ów ekranu nie posiadaliśmy. Wiktoriańskie kominki to jednak zupełnie coś innego. Często żeliwne i wykładane płytkami ceramicznymi, ale zawsze otwarte. Stąd też pojawiły się ekrany kominkowe. Miały one ograniczać nadmiar ciepła wydostający się z paleniska. Wiemy przecież, że żadna z wiktoriańskich dam nie chciałaby mieć czerwonych policzków, a taki byłby właśnie efekt siedzenia w pobliżu otwartego kominka.



             Ekrany kominkowe traktowane były jako meble, jako element wystroju wnętrza. Niektóre przypominały miniaturowe parawany, inne stojące na podłodze obramowane obrazy, jeszcze inne były ręcznie wyszywane i umieszczane na trójnogu. Wszystkie piękne i wyjątkowe. Tak więc, jako obowiązkowy element wystroju musiały znaleźć się one także w moim miniaturowym domku. Wykonane są nie z drewna, nie z miedzi, ale z papieru... Mam jednak nadzieję, że moi mali mieszkańcy je zaakceptują. Jakby nie było trochę się przy nich napracowałam. jako, że nie jestem ekspertem decoupage'u ekrany to moja kolejna próba użycia tej właśnie techniki. Oceńce sami jak wyszły. Przyznam, że nie potrafię wybrać, który podoba mi się najbardziej. Różnią się znacznie od siebie i każdy ma swój wyjątkowy charakter. A ... niech będzie... Stawiam na zielony.

           Hmmm... A firescreen... in Polish sounds quite strange...ekran kominkowy... Although, there has been a beautiful fireplace in the living room in my parents' house  for many years, actually, I have never known the proper polish name of the firescreen. But I can justify myself... our fireplace was closed and there was no firescreen needed. Victorian fireplaces are something totally different. Usually made of iron and ornated with beautiful porcelain tiles, were always open. For that reason the firescreens were needed. They were to reduce the discomfort of the excessive heat. We know that no Victorian lady would like her cheeks to be red and such would be the effect of sitting next to the open fireplace.




         The firescreens were a piece of furniture, an element of the interior decoration. Some of them were similar to little vanity screens, others seems like standing framed paintings, another type was an embroidered screen fixed on a wooden stand. They were all beautiful and unique. So... they cannot lack in my miniature house. They're not made of wood or glass but of cardboard. I hope my little inhabitants will accept them, though. I had a lot of work with them. I tried to use the decoupage technique. I cannot decide which firescreen is my favourite one. They are very different but ...  I choose the green one.

           

czwartek, 11 września 2014

Zabawy z aparatem. Photo fun.

            Mogę powiedzieć, że jestem z siebie dumna. Wreszcie udało mi się ukończyć chodnik przed domem. Nie jest idealny. Powiedziałabym nawet, że do ideału bardzo mu daleko... ale kosztował mnie tyle pracy, że pokochałam go takim jaki jest. Teraz muszę pokryć go troszkę mchem i zabrać się za mur z ulicą. Czasem zastanawiam się ile jeszcze lat minie zanim skończę mój domek. Tymczasem, tak na pocieszenie, zrobiłam kilka zdjęć. Ciągle coś przestawiam i zmieniam w pomieszczeniach więc dokumentuję je co jakiś czas. Popatrzcie sami.
            I can say that I am satisfied. I have finished the front yard. It is not perfect. Actually, it is far far away from being perfect but I worked so hard with it that I love it in spite of all its imperfections. Now I must add some moss and then start the front wall with a piece of the street. I wonder if I ever finish this dollhouse. In the meantime, I have taken some photographs. I change the arrangement of the rooms quite often and sometimes I do a photo update. Just look.


















wtorek, 2 września 2014

Rośliny doniczkowe. Pot plants.

                       
           
       Kilka dni temu oglądając zdjęcia miniaturowych wnętrz zauważyłam roslinę doniczkową, która bardzo mi się spodobała. Przyznam ze wstydem, że nie mam pojęcia jak nazywa się ów roślina, ale często widzę ją jako ozdobę wnętrz wiktoriańskich w filmach z Sherlockiem Holmesem. Stąd też postanowiłam sprawić sobie taką roślinkę. Liście wykonane są z tektury, pomalowane akrylami i pokryte klejem winylowym, który tworzy warstwę ochronną i daje efekt "błyszczenia" i odbijania światła. Łodygi to nic innego jak druciki miedziane oklejone białą cieniutką serwetką papierową i także pomalowane akrylem.



                        Roślinki wykonałam dla własnej przyjemności, bez zamiaru ustawienia ich w konkretnym miejscu i teraz poszukuję dla nich odpowiedniego kącika. Mała roślinka pasuje do pustego kąta przy schodach w saloniku dla gości, a duża krąży między salonem a łazienką. Jak myślicie, gdzie będzie jej lepiej?

                       Some days ago, watching some photographs of different dollhouses I noticed a plant that I fell in love with. I admit, with shame, that I do not know the name of the plant but I have seen it a lot of times in Victorian interiors watching films with Sherlock Holmes. I decided to make me one of them. And so I did. The leaves are cut out of cardboard, painted with acrilics and covered with a thin layer of vinilic glue to protect the cardboard and to make the leaves reflect the light. The stems are made of copper wires, covered with a very thin paper tissue and painted with acrilics.
                     
     
 I have made the plants just for my pleasure, without any specific plan where to put them. Now I am looking some comfy place for them. The smaller one fits perfectly in the corner next to the stairs in the guests' parlour, the bigger one wanders from the living room to the bathroom and back. What do you think? Where should I put it?