czwartek, 22 maja 2014

Kilka miniaturowych zmian. A few "miniature" changes.

               
         W ciągu ostatnich dni w moim miniaturowym domku nastąpiło kilka niewielkich zmian. Kupiłam nowy regał do biblioteki, większy i bardziej wiktoriański i ,jak można się było spodziewać, okazało się, że wszystkie książki, które wcześniej zrobiłam zapełniają zaledwie połowę jego półek. Czeka mnie sporo pracy by wypełnić go w całości. Kolorem regał nie bardzo pasuje do reszty mebli, ale przyznam, że podoba mi się taki wiktoriański misz masz. Oprócz tego zrobiłam dwie malutkie półeczki do kuchni i próbuję własnoręcznie ulepić malutkie pojemniczki na przyprawy, póki co bez zadowalających rezultatów. Udało mi się również spełnić jedno z moich wielkich marzeń i kupić na aukcji ,za niewielką sumę, działający zegar do jadalni. Jeszcze nie dotarł do mnie i obawiam się trochę czy dotrze, biorąc pod uwagę dźwięk jaki wydaje. Może w urzędzie pocztowym pomyślą, że to bomba... W każdym razie nie mogę się go doczekać.


                 Kolejna zmiana to teatrzyk w pokoju dziecinnym. Za każdym razem, kiedy spoglądałam na ów teatrzyk wydawał mi się nie pasować do epoki. Kukiełki - książęta... Szczerze mówiąc nie spotkałam się z wieloma takimi jeśli chodzi o teatrzyki wiktoriańskie. Damy, żołnierze, Alicja w Krainie Czarów, ewentualnie Kopciuszek... Tak więc wymieniłam moją królewską rodzinę na Puncha i Judy, zdecydowanie wiktoriańską parę, a książęta skończyły w skrzyni z zabawkami. I ostatnia zmiana, a właściwie nowość - miniaturowy domek dla lalek. Zrobiony z kartonowego pudełka, pomalowany, oklejony kolorowym papierem, z otwieranym przodem. Niby nie mogę mu niczego zarzucić, ale jednak czegoś mi w nim brakuje, jakiegoś drobiazgu, który dopełni całości. Może mi coś podpowiecie?


           Recently there have been some small changes in my miniature dollhouse. I have bought a new bookcase, a bigger one and "more Victorian", and, as I could have imagined, all the books made by me are not enough to fill it. Actually, they fill just half of it so I will have a lot to do to fill it all. I have made two tiny shelves for the kitchen and I have been trying to make some spice containers... without success. Moreover, one of my biggest dreams has come true and I have bought a working grandfather clock for the dining room. It has not arrived yet but I hope it will. I can't wait it.

           Another change is the puppet theatre. Every time I looked at it, it seemed quite weird to me. Puppets - princes. I haven't seen a lot of them in Victorian toy theatres. Ladies, soldiers, Alice in Wonderland, maybe Cinderella... So I have changed my royal family for a Victorian couple - Punch and Judy. The princes have finished in the toy box. And the last change, actually, a novelty - a miniature dollhouse. It is made of cardboard, painted and decorated with some decorative paper. The front opens. I quite like it but it is missing something, some element to complete it. Have you got any idea?

                                        

czwartek, 15 maja 2014

Jeszcze więcej zabawek. More toys.

             
                    Co tu dużo pisać, uwielbiam wiktoriańskie zabawki. Niektóre są proste, ale jakże kolorowe, inne wręcz zaskakujące i bardzo precyzyjnie ręcznie wykonane. Sama chciałabym zostać kiedyś posiadaczką prawdziwej wiekowej wiktoriańskiej porcelanowej lalki z cudowną ręcznie malowaną twarzą i bogato zdobioną sukienką. Tymczasem jednak, marząc o pięknej lali, postanowiłam uzupełnić moją miniaturową kolekcję o kilka drobiazgów. Wybór padł na cyrkowego słonia oraz konia na kółkach, tzw. pull - along toys oraz na znanego chyba wszystkim Jacka - in- the - box. Oczywiście chciałam, aby Jack działał. Udało się. Głowa, wykonana z pasty Opla zamontowana jest na sprężynie od długopisu i przyklejona do dna pudełka. Przesadziłam chyba trochę z jej wielkością, ale wyraz twarzy jest dość wyrazisty. Pewnie niejednego przestraszy. I o taki efekt mi chodziło. Na mojej bardzo długiej liście miniaturowych rzeczy do zrobienia czekają już kolejne zabawki - karuzela, domek dla lalek i koń na biegunach, ale muszą poczekać na swoją kolejkę.

Dodaj napis
                I do love Victorian toys. Some of them are simple but at the same time very colourful, others are surprising and made by hand very precisely. Personally, I would like to become an owner of a real old Victorian doll with a beautifully handpainted face and a very decorative dress. In the meantime, dreaming of a pretty doll, I decided to enrich my collection of miniature toys with some new elements. The choice was not difficult - two pull-along toys, a circus elephant and a horse, and a Jack- in-the- box. Jack had to work, of course. And it really does. The head is made of Opla paste and it is fixed to a pen spring; the spring is glued to the bottom of the box. I suppose I have exagerated with the head size, but the face expression is quite meaningful. One may get scared. And this is the exact effect I wanted to obtain. There are more toys in my very long list of miniature things to make - a merry-go-round, a dollhouse and a rocking horse but they have to wait for their turn.

piątek, 9 maja 2014

I jeszcze dwa... Two more...

     
       Kilka dni temu, przy okazji pochwalenia się pierwszym zrobionym przeze mnie parawanem, napisałam, że zamierzam wykonać jeszcze dwie sztuki. Oto one. Do wykonania parawanu z obrazem przedstawiającym drzewa użyłam, tak jak wcześniej, reprodukcji obrazu. Potrzebowałam czegoś, co ożywiłoby nieco pomieszczenie, w którym stanął ów parawan, czyli sypialnię dla gości. Cel został chyba osiągnięty.
       Z parawanem do głównej sypialni było nieco gorzej.  Baza, w kolorze niebieskim powstała zaledwie w godzinę, ale nie miałam pomysłu jak ją ozdobić. Na początku postawiłam na pawie, niestety kolory wydruków nie zadowalały mnie. Potem próbowałam reprodukcji obrazu "Punting on a Sunday afternoon" autorstwa Henry'ego Kinga - okazał się zbyt blady. Aż tu dzisiaj rano, zupełnie przypadkiem, spacerując natrafiłam na mały sklepik z papierem do scrapbookingu i ... znalazłam! I to nie jeden, ale trzy arkusze papieru w przepiękne wzory. I znów problem... który wzór wybrać? Kupiłam wszystkie trzy. Ten, który zawładnął moim sercem użyłam do ozdobienia parawanu. Pozostają jeszcze dwa. Tak mi się wydaje, że z tymi parawanami to chyba nie koniec...


     A few days ago, showing you my first handcrafted vanity screen, I wrote that I was going to make two more. Here they are. The one with the trees is decorated, as the previous one, with a reproduction of a painting. I needed something that would be able to "give some life" to the room where the screen has been put, that is in the guests' bedroom. I think the aim has been reached.

      The vanity screen that I made for the master bedroom was more "troublesome". The base, in blue, came into being in less than an hour, but I had no idea how to decorate it. At the beginning I wanted some printies with peacocks on them but I was not satisfied with the colours. Then I tried a reproduction of Henry King's painting "Punting on a Sunday afternoon" - the print seemed to be too faded. Finally, today morning, while I was having a walk, by accident, I found a small shop with scrapbooking paper. And I found the right piece of paper, too! Actually, not one but three beautiful sheets of paper. Which one to choose? I bought all of them. The one, that stole my heart has finished as the vanity screen decoration. But there are still two more... I think that this is not the end of my vanity screen adventure...


niedziela, 4 maja 2014

Eksperymenty w salonie. Experiments in the living room.

           

           Salon w moim domku dla lalek to zdecydowanie pomieszczenie, w którym następuje najwięcej zmian. Nie potrafię do końca oddać jego wiktoriańskiego klimatu i ciągle czegoś mi w nim brakuje. Ostatnio znów pokusiłam się o eksperyment i małe przemeblowanie.
          Już kilka miesięcy temu zakupiłam trzy ręcznie wykonane ozdobne talerze, przedstawiające psy myśliwskie. Dodam, że chociaż podziwiam wszystkich artystów zajmujących się miniaturami, nigdy nie kupuję ręcznie robionych przedmiotów, głównie ze względu na ich wysokie ceny. Talerze te jednak na chwilę przyćmiły moją logikę i tak oto stałam się ich właścicielką. W całej historii domku to mój jedyny taki wybryk. Do tej pory jednak nie umiałam zdecydować, gdzie je umieścić i tak leżały sobie ukryte w kartoniku z miniaturami. Postanowiłam jednak pokazać je światu i znalazłam dla nich miejsce nad kredensem. Myślę, że prezentują się tam całkiem nieźle i ściana powoli zaczyna przypominać typową "obwieszoną" ozdobami ścianę wiktoriańskiego salonu.
        Dotarły też do mnie dwa zakupione z drugiej ręki krzesełka, które wpasowały się w wystrój pokoju. Teraz czas na ścianę po prawej stronie. Pewnie zawisną na niej fotografie przodków. Według was salon jest już wystarczająco "wiktoriansko zagracony"?

             The living room in my miniature house is definitely the room that has "suffered" more changes than any other place here. I am not able to bring its Victorian character out and I feel that there is still something missing there. Recently I have tried another experiment and a small change.
             Some months ago I bought three handcrafted plates with hunting dogs. I must add that although I admire all the handcrafters and artists connected with miniatures I never buy handmade objects, mostly because of their high prices. The plates, though, for a moment had "darkened" my mind and in that way I became their owner. In the whole story of my dollhouse it is the only extravagance of this kind.

Unfortunately, I could not make my mind where to put the plates and they spent all the time in a box with other miniatures. Finally, I decided to show them to the world and I placed them on the wall above the dresser. I think they fit quite well there and the wall begins to look like a typical "overloaded" with decorations Victorian living room wall.
              Moreover, two chairs bought in a second-hand shop arrived to me. They look nice in the living room and I think they will remain there. Now I must arrange the wall on the right. I suppose I will put some family photographs there. Do you think the room is already "messy enough" in the Victorian way?

czwartek, 1 maja 2014

Parawan. A vanity screen.

                 

              Jakiś czas temu teściowa podarowała mi zestaw pocztówek przedstawiających obrazy namalowane przez niepełnosprawnych artystów. Wszystkie były piękne, ale jeden w szczególności zaprzątał moje myśli, gdyż skalą pasował do domku dla lalek. Długo zastanawiałam się w jaki sposób najlepiej go wykorzystać, gdyż nie chciałam zmarnować nawet najmniejszego kawałeczka. I tak wpadł mi pomysł na zrobienie parawanu.

              Często, czytając książki lub artykuły na temat mojej ulubionej epoki, spotykam się ze stwierdzeniem, że kobiety wiktoriańskie były pruderyjne, tak więc myślę, że parawan w sypialni lub łazience przyda się jak najbardziej. Moja pani domu wieczorową porą będzie mogła schować się za nim i spokojnie ubrać koszulę nocną nie będąc przy tym podglądaną przez własnego męża. To przecież wstyd!

                   Parawan wykonany jest z kartonu i można go składać. Muszę zastanowić się jak ukryć zawiasy, gdyż rażą swoją wielkością. Mniejsze nie zdałyby jednak egzaminu. Mam w planie wykonanie jeszcze dwóch sztuk parawanów, ale w innych kolorach. Ciągle zastanawiam się, czy parawan z tulipanami umieścić w sypialni czy może w łazience. Według was do którego wnętrza pasuje lepiej?

                   Some time ago my mother-in-law gave me a set of postcards with paintings by disabled artists. They were all beautiful but one particularly got my attention as its scale was perfect for my dollhouse. For a long time I had been thinking how to use it in the best way, without wasting any piece of it. Finally, an idea to make a vanity screen crossed my mind.
                   

            Reading different books and articles about my favourite era I very often notice that Victorian women were prudish so I think that a vanity screen in the bathroom or in the bedroom will be very useful. At least, the lady of the house in the evening will be able to hide herself behind it and change her clothes and will not be observed by her husband. What a shame being observed!

                   The vanity screen is made of cardboard and it can be folded. I must think how to hide the hinges as they are very big. Unfortunately, smaller ones would not work well enough here. I am planning to make two other screens in different colours. I am still not convinced where to put the screen with tulips, in the bedroom or in the bathroom. What do you think? Where does it fit in better?